Wojsko - Opowiada żona Witolda Zacharewicza

Koniec lata roku 1938 - Witold nie otrzymuje zgody na odroczenie wojska. Przydział - Wojska Łączności w Zegrzu. Na razie z kariery filmowej w Ameryce - nici. Wyjazd przełożony o rok. Witold obciął włosy na zero i 1 września zgłosił się do jednostki. Okres rekrucki trwał dwa miesiące. W tym czasie odwiedzałam Go razem z Jego matką w Zegrzu.
Po przysiędze dostawał już przepustki i mógł przyjeżdżać do Warszawy. W listopadzie uroczysta przysięga. Po raz pierwszy byłam wtedy na wagarach. Byliśmy potem zaproszeni na obiad do kasyna oficerskiego. W domu oczywiście awantura i wtedy, aby mi obrzydzić Witolda i zrazić mnie do Niego, babcia powiedziała: "Ty się podkochujesz w tym Zacharewiczu, a on przecież ma dwie kochanki" - a ja z niewinna minką prosiłam, aby mi babcia wytłumaczyła, co to jest kochanka. Babcię zatkało i mi nie wytłumaczyła.
W czasie odbywania służby wojskowej Witold chorował. Dwukrotnie był w szpitalu w Warszawie. Wtedy odwiedzałam Go codziennie. Na wiosnę 1939r. dostał przydział do oddziału kawalerii. Miał przydzieloną piękną klacz "Dorę", którą musiał się zajmować - karmić, czyścić, oporządzać. Z jazda konną nie miał kłopotu - musiał się tego nauczyć do roli Zygmunta Augusta. W czasie przepustek do Warszawy najpierw przyjeżdżał do mnie. Za szafą wisiał Jego odświętny mundur (mieszkałam już u obcych ludzi, gdzie miałyśmy wraz z siostrą wynajęty pokój).Chodziliśmy razem do kina, teatru lub jechałam z nim do Włoch, do Jego matki.
Po maturze (1939) wróciłam do Paprotni. W tym czasie zajęcia wojskowe i szkolenia Witolda odbywały się w różnych miejscowościach - w Wyszkowie, w Wierzbicy za Zegrzem. W lipcu lub sierpniu w Warszawie i wtedy, pod pretekstem zaręczyn mojej szkolnej koleżanki (pretekst wymyślony dla mojego ojca - zaręczyn bowiem nie było), pojechałam do Warszawy. Widzieliśmy się wtedy po raz ostatni przed wybuchem wojny. 1 września 1939r. - zamiast do rezerwy - udział w kampanii wrześniowej.


Ciąg dalszy - "Narzeczony"